3 cenne lekcje, jakich udzieliły mi góry

Porażka? Nie ma czegoś takiego jak porażka. Są tylko kolejne próby. Jeśli zawczasu zadba się o odpowiednie przygotowanie, włoży się wymaganą pracę, poświęci właściwą ilość uwagi i czasu, a szczęście będzie sprzyjać, już pierwsza próba może okazać się sukcesem. A jak nie pierwsza – to druga, a jak nie druga – to trzecia. To jedna z tych wyjątkowych lekcji, której udzieliły mi góry i mój projekt „Siła Marzeń”. A było ich znacznie więcej i o tym właśnie będzie dzisiaj.

KONSEKWENCJA

Jak skołować ponad 40 tysięcy dolarów na wyprawę na Antarktydę? Przy takich projektach potrzebni są sponsorzy. Sponsorzy to ludzie, którzy dostrzegą Twój potencjał, uwierzą w projekt i trochę zaryzykują. I ja potrzebowałam poważnych sponsorów. Ale skąd ich wziąć, skoro nie jest się gwiazdą mediów? Właśnie! Media! Dzięki nim mam szansę dotrzeć do potencjalnych zainteresowanych, powiedzieć o swoich planach i przekonać do udziału w projekcie. Rozpoczęłam więc intensywny proces chwalenia się tym, czego miałam zamiar dokonać. Wstydliwość i skromność schowałam do kieszeni, bo moim celem była promocja projektu.

No tak, ale kto sponsoruje takich szaleńców jak ja? Kto gotów jest wyłożyć środki na wyprawę bez gwarancji sukcesu? Czy są to pasjonaci gór, którzy – z różnych powodów – sami akurat nie mogą się w nie wybrać? Nie mają na to chwilowo czasu lub na przykład zdrowie czy sytuacja rodzinna im nie pozwala. A może jest to czysty układ i biznesowa świadomość, że produkt z historią promującego go człowieka sprzedaje się po prostu lepiej? I jedno, i drugie. Ostatecznie decyzję podejmie najprawdopodobniej pan bądź pani prezes, a moją misją jest dobrze się sprzedać… niezależnie od tego, jak źle by to brzmiało 🙂

Poza promocją projektu w mediach i social mediach dokonałam głębokiego researchu potencjalnej grupy docelowej i zdefiniowałam firmy, do których wyślę moją ofertę. By zwiększyć prawdopodobieństwo odbioru moje natrętnego maila, ofertę dostarczałam do działu marketingu, do asystentki prezesa i na wszelki wypadek do działu sprzedaży. Przed wyjazdem na Antarktydę wysłałam ok. 3 000 ofert sponsorskich. Wieczorami moja skrzynka mailowa rozgrzewała się do czerwoności, a ja odhaczałam kolejne kratki w tabelkach Excela. Byłam uparta i konsekwentna. Wyrzucona drzwiami, wracałam oknem. Po przesłaniu oferty drogą elektroniczną dzwoniłam do potencjalnych sponsorów. O ile ktoś od razu, definitywnie i zdecydowanie nie odpowiadał „nie”, prosiłam o spotkanie. Gdy słyszałam: „przykro nam, w tym roku pani nie pomożemy, ale proszę wrócić do nas za rok”, proponowałam prelekcje dla pracowników lub klientów. Wszystkie prztyczki w nos, każda odmowa, każdy maila zaczynający się od: „Dziękujemy pani bardzo za ofertę, ale nie jesteśmy zainteresowani…” nakręcały mnie do działania i uczyły, jak być jeszcze skuteczniejszą.

Podstawą absolutnie każdego osiągnięcia jest nieustanne samokształcenie, upór, cierpliwość i konsekwencja. Moim zdaniem: to właśnie konsekwencja jest matką sukcesu. Będę to Wam powtarzać jak mantrę i bardzo chciałabym, żebyście te myśl zakodowali w jakimś bezpiecznym miejscu w waszych sercach lub głowie.

HAMULEC

W życiu każdego wysokogórskiego „wędrowca” przychodzi taki moment, iż zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że to, czego nauczył się o górach i w górach, to właściwie jest jedno wielkie NIC. Człowiek uświadamia sobie wówczas, że mniej chce gadać i chwalić się, a więcej słuchać. I ja miałam taki czas. Zaczęłam się szkolić jak szalona, chodząc na kurs za kursem: szkolenia lodowcowe, szczelinowe, lawinowe, kurs turystyki zimowej, kurs wspinaczkowy itd. Po każdym z tych kursów na nowo uświadamiałam sobie, że nic nie wiem o górach wysokich. Nic. Niebezpiecznie też wzrastał mój poziom świadomości, co w górach może mi się przydarzyć, jeśli nie będę umiała rozpoznawać zagrożenia.

Kursy uświadomiły mi, że wciąż jeszcze niewiele wiem o moich ukochanych górach, że przede mną nadal bardzo daleka droga. Treningi podniosły moją świadomość i zmieniły sposób myślenia o tym, co w górach niebezpieczne. Włączył mi się hamulec – stop, ostrożnie, nie za wszelką cenę, nie za cenę ostateczną. Nie za cenę życia.

POKORA

Człowiek jest zależny od góry. Trzeba się z nią dogadać, bo to góra zdecyduje, komu okaże łaskawość jeśli się z nią połączysz, znajdziecie wspólny język, góra Cię przyjmie. A jeśli będziesz wobec niej niepokorny, bezczelny czy bezmyślny – potraktuje Cię źle. Góra Elbrus np. pogroziła mi palcem i dała nauczkę, za co jestem jej wdzięczna. Zrozumiałam, że w wyczerpującej wspinaczce nie ma nic fajnego, aklimatyzacji nie da się zrobić na odwal, a zdobycie szczytu jest frajdą tylko wtedy, gdy nie robi się tego na totalnym „wyrypie”.

Fragment pochodzi z książki Miłki Raulin „Siła Marzeń, czyli jak zdobyłam Koronę Ziemi”