Biały T-shirt, sprane (ale ulubione!) jeansy, adidasy i polar niedbale przewiązany w pasie. Klasyczna stylówka z ogólniaka lat 90.? Nie. To normcore – najmodniejszy styl sezonu. Po tym, jak projektanci raz po raz przesuwali granice absurdu, pokazując w swoich kolekcjach coraz dziwniejsze propozycje, na modową scenę wkroczyła… normalność.

Czego dowiesz się z tego wpisu?

  • Normcore – co to jest?
  • Czym charakteryzuje się normcore?

W skrócie

Termin „normcore” jest połączeniem dwóch słów – „normal” oraz „hardcore”. Oznacza „absolutną normalność”, czyli styl ubierania się oparty na rzeczach prostych i niczym się niewyróżniających. Za ikonę normcore’u uznaje się Steve’a Jobsa. Jego znakiem rozpoznawczym stał się zestaw złożony z jasnych jeansów, czarnego golfa oraz sportowych butów.

Normcore – chwilowy trend czy modowa rewolucja?

Kiedy pod koniec 2013 roku nowojorska agencja K-Hole zajmująca się prognozowaniem trendów ogłosiła, że najmodniejszym stylem sezonu stanie się brak stylu, świat mody zareagował gromkim śmiechem. Gromkim, ale trochę nerwowym, ponieważ po raz pierwszy w historii ktoś związany z branżą głośno nazwał to, co myślą wszyscy – moda całkowicie oderwała się od rzeczywistości. Nie od dziś przecież wiadomo, że kreacje wprost z wybiegów tworzone są tylko dla chwilowego poklasku obserwatorów, którzy zostali zaproszeni na pokaz, a nie dla celów praktycznych.

Odnotowaną przez specjalistów z K-Hole tendencję potwierdziła Lidewij Edelkoort, ikona branży modowej. Według Edelkoort moda stała się swoją własną karykaturą i w kształcie, który znamy, chyli się ku końcowi. Dawniej była wyrazem, a niekiedy nawet motorem zmian społeczno-kulturowych, obecnie nie ma nic wspólnego z życiem, ponieważ nie służy ludziom. Najważniejsi projektanci nie dostosowują pomysłów do nieustannie zmieniających się potrzeb społeczeństwa, działając tylko i wyłącznie z potrzeby zaspokajania swoich ambicji. Edelkoort przewiduje więc, że moda umrze. Pozostaną ubrania tworzone do noszenia na co dzień.

Trend forecasterzy z K-Hole nadali tej ujawniającej się tendencji wymowną nazwę – normcore – powstałą z połączenia słów „normal” oraz „hardcore”. Jej sens w pełni oddaje polskie tłumaczenie – „absolutna normalność”.

Normcore – maksymalna prostota

Stylówka na Steve’a Jobsa

Normcore często jest nazywany antymodą. Nie ma w sobie nic niezwykłego – polega na noszeniu ubrań prostych, praktycznych, niczym się niewyróżniających. W garderobach „normalsów”, jak często mówi się o sympatykach tego stylu, znajdą się więc rzeczy, które można określić jako typowy basic: jeansy, minimalistyczne T-shirty, swetry, bluzy, polary i sneakersy, a latem – klapki lub sandały.

Ikoną tej modowej normalności okrzyknięty został… Steve Jobs, który słynął z noszenia zawsze tego samego zestawu – jasnych, niedopasowanych jeansów, czarnego golfa oraz sportowych butów. Wśród innych przedstawicieli normcore’u wymienia się też Marka Zuckerberga czy Baracka Obamę. Obaj w sytuacjach nieoficjalnych zupełnie nie dbają o zachowanie choćby pozorów troski o strój – najczęściej widywani są w luźnych T-shirtach, prostych spodniach i sneakersach.

Normcore – trend, który wymyka się definicji

Choć rzeczy, na których opiera się normcore, wyróżniają się maksymalną prostą, jego istoty nie da się określić jednoznacznie. Dyskusja podzieliła nie tylko projektantów, ale też trendsetterów, znawców mody i socjologów. Nie ustalono, czy „normalsem” można nazwać kogoś, kto śledzi trendy i świadomie wybiera brak stylu, czy jedynie tego, który nie ma pojęcia, o co chodzi, bo zwyczajnie nie interesuje się modą.
Maksymalnie proste stylizacje sposobem na wyróżnianie się

Zmęczeni odmiennością

Ci, którzy traktują normcore jako nowy trend, doszukują się w jego powstaniu celowego działania. Ta „absolutna normalność” jest według nich odpowiedzią na królującą dotąd w modzie nadzwyczajność i kolejnym sposobem na wyróżnienie się spośród masy anonimowego tłumu. Oryginalność stała się w ostatnich latach tak bardzo masowa, że osoby, które dążyły do manifestacji swojej niezależności, odmienności czy kreatywności, upodobniły się do siebie. Paradoksalnie więc środkiem do demonstracji światu inności stała się normalność.

Moda z supermarketu

Druga strona świata mody widzi sprawę inaczej – normcore to nie trend, to antytrend. Stonowane, proste, maksymalnie użyteczne, słowem – zwykłe ubrania noszą przede wszystkim ci, dla których moda nie ma najmniejszego znaczenia. „Normalsi” kupują nowe rzeczy nie dlatego, że są modne, tylko dlatego, że są im potrzebne. Koszulki, spodnie czy buty mogłyby dla nich leżeć w supermarkecie obok oleju, makaronu albo proszku do prania i absolutnie niczym się nie wyróżniać. Prawdziwi przedstawiciele normcore’u nie wiedzą więc, że nimi zostali, ponieważ w ogóle nie interesują się modowymi nowinkami.

Normcore nazywany bywa "modą z supermarketu"

Być czy mieć?

Usiłując zdefiniować normcore, musimy wspomnieć jeszcze o trzeciej możliwości, która leży dokładnie pośrodku drogi pomiędzy wspomnianymi już opcjami. Dla wielu znawców świata mody „absolutna normalność” jest niezgodą na warunki, jakie dyktuje branża. Dawniej najwięksi projektanci wypuszczali nowe kolekcje dwa razy w roku, obecnie przygotowują minimum cztery. Szalone tempo nadają jednak przede wszystkim sieciówki. W sklepach największych marek nowości pojawiają się nawet raz na tydzień. Ktoś, kto chciałby nadążyć za tymi wszystkimi zmianami, musiałby wymieniać swoją garderobę co kilka miesięcy.

Normcore staje się jednak pokazaniem czerwonej kartki nie tylko modzie, ale też konsumpcjonizmowi. Wiąże się z innym zjawiskiem – zdominowaniem rynku pracy przez millenialsów, czyli osoby urodzone w latach 80. i 90. To pokolenie, które na pytanie „Mieć czy być?” odpowiada stanowczo: „Być!”. Jego przedstawiciele nie chcą udowadniać swojej wartości przez to, co posiadają i co noszą. Ich osobowość nie odzwierciedla się w ubraniach i dodatkach, ale w słowach i działaniach. „Absolutna normalność” nie jest więc w tym znaczeniu nieobyciem i nieznajomością trendów. Przeciwnie – stanowi wyraz głębokiej świadomości.

Normcore – ubierz się w prostotę

Stylistyka normcore’u, w przeciwieństwie do jego istoty, jest czytelna i łatwa do uchwycenia. Typowy zestaw składa się z jeansów z wysokim stanem, prostej, gładkiej koszulki oraz minimalistycznych sneakersów o kultowym statusie, na przykład Air Maxów. Do niego w zależności od potrzeb dokładamy kolejne elementy – polar, bluzę, oversize’owy sweter czy kurtkę o kroju bomberki. Brzmi znajomo? Nic dziwnego. Normcore jest kopią stylu lat 90., zwłaszcza tych w wydaniu amerykańskim, więc „absolutnie normalne” stylizacje wyglądają, jakby zostały przeniesione wprost z kultowych serial – Beverly Hills, 90210 albo Pełnej chaty.

Minimalistyczne zestawy dla mężczyzn

Co dalej?

Trudno przewidzieć, czym normcore stanie się za kilka sezonów – ciekawostką, o której będziemy wspominać z uśmiechem politowania, czy początkiem rewolucji w pojmowaniu mody. Póki co świetnie współgra z inną, coraz śmielej wkraczającą na modową scenę tendencją – techwearem, czyli wybieraniem ubrań przede wszystkim funkcjonalnych i wygodnych (więcej o techwearze znajdziesz tutaj). Oba trendy stanowią ciekawą propozycją dla tych, którzy uważają modę z wybiegów za przesadzoną, ale lubią śledzić nowinki z branży, wybierając spośród nich te najciekawsze.

 

Cenisz w modzie prostotę? Niezależnie od tego, czy tego chcesz, czy nie, czy do tego dążysz, czy nie dążysz – jesteś trendy. Rzeczy spod znaku normcore pozostawiają ogromne pole do popisu. Są jak czysta kartka, którą można zapisać, pokolorować, pociąć albo poskładać w origami. Dzięki minimalizmowi, stonowanym kolorom i prostym formom możesz uzupełnić je dodatkami w każdym stylu – sportowymi, eleganckimi, rockowymi czy boho. W każdym zestawie wypadną tak samo dobrze.

Szukasz modowych inspiracji? Zajrzyj na Fitanu.com i przebieraj wśród setek propozycji!

Więcej o tym, co w modzie piszczy, przeczytasz na naszym blogu:

Modowe podróże w czasie – czy lata 60. powracają?

Na baczność! Styl militarny powraca w sportowym wydaniu

Statement T-shirt – zainspiruj się!

Źródło zdjęć: unsplash.com