Jak przeżyć święta na diecie i nie zwariować?

Święta, a dokładnie świąteczne smakołyki, są dosyć trudnym tematem, zwłaszcza kiedy jesteśmy na diecie. Przez ostatnie 3 tygodnie nie miałam pacjenta, od którego nie usłyszałabym pytania: Co my zrobimy ze świętami? Jak się oprzeć, kiedy stół ugina się od potraw?

Czy będąc na diecie, musisz zrezygnować ze świątecznych przysmaków i iść na wigilię ze swoim jedzeniem? Odpowiem już na wstępie, bo samo pytanie pewnie wielu z Was przyprawiło już o zawał serca. Oczywiście, że NIE. Jak w takim razie przetrwać święta? Mam dla Was kilka pomysłów.

Świąteczne nawyki, które szkodzą sylwetce

Na wstępie zastanówmy się, ile tak naprawdę trwają święta. Teoretycznie 3 dni. Nie macie jednak wrażenia, że w tradycji naszego narodu ciągną się one (przynajmniej pod kątem żywieniowych zapasów) aż do Nowego Roku? Przecież nic nie może się zmarnować. Wigilia to istny kulinarny maraton. Do stołu zasiadamy po całodziennym poście w godzinach, w których normalnie już od tego stołu powinno się odchodzić. Wtedy wszystko się zaczyna: barszcz z uszkami, smażona ryba, pierogi, a potem przecież jeszcze makówki, ciasta, ciasteczka. Nie ma możliwości, żeby nasz żołądek poradził sobie z posiłkiem, który jest kilkakrotnie większy od naszych codziennych dań. Wigilia dobiega końca, my ledwo co się ruszamy, ale to przecież nie koniec, bo rano znowu sałatka warzywna z majonezem, pierogi, kawa z ciachem, a potem tradycyjny śląski obiad (bo przecież rodzina zaprasza). Teoretycznie nie mieścimy się w ciuchy, ale nie ma się co przejmować: przecież wszyscy tak będą w tym dniu wyglądać. I co? Znacie to? Podoba Wam się to uczucie? Chcecie, aby znowu się powtórzyło?

Przede wszystkim, przypomnijcie sobie, jak to było na początku Waszej diety. Jedni z Was musieli przyzwyczaić się do regularnych posiłków, inni do gotowania, jeszcze inni do nowych produktów i potraw. Wszystko po to, aby w końcu zauważyć uciekające centymetry, poczuć pierwsze luzy w ubraniach, zaobserwować zastrzyk energii w ciągu dnia. Oczami wyobraźni wypatrujecie już kolejnych wakacji, bo w końcu jesteście coraz bliżej swojego celu. Tymczasem na przeszkodzie mogą stanąć święta. Czy warto zapominać o tych wszystkich staraniach na te parę dni?

Jak jeść w święta?

Po pierwsze, trzeba sobie uświadomić, że jedzenie nie jest naszym wrogiem: to nie drugi kawałek sernika za nas decyduje, dokładka pierogów czy kolejna miska makówek. To MY ostatecznie podejmujemy decyzje. Nasze działania pokazują siłę naszego charakteru.

Oto kilka zasad, które pomogą Ci przetrwać święta.

1. NIE GŁODZIMY SIĘ CAŁY DZIEŃ

Co prawda dla wielu z nas jest to dzień postny, ale będąc na diecie, podejdźmy do tematu mądrze. Jeśli przeszła Wam przez myśl głodówka i oszczędzanie kalorii na poczet wieczornego obżarstwa, odpuśćcie sobie takie rozwiązanie na starcie. Po pierwsze, ucierpi na tym metabolizm: w nocy pracuje on na niższych obrotach i nie będzie w stanie efektywnie poradzić sobie z taką ilością pokarmu. W konsekwencji już wtedy skazujemy się na odkładanie świątecznej oponki.

Po drugie, nie dajmy się zwariować. Zacznijmy ten dzień od lekkiego posiłku, np. jogurtu z granolą czy owocowej owsianki, następnie porcja owoców czy lekka sałatka. Dzięki takiej regularności organizm będzie wiedział, że za 4 godziny spożyjemy kolejny posiłek. Radzę także odpuścić sobie degustację ciasta na wieczór: święta trwają parę dni, więc zostawmy je sobie na pierwszy i drugi dzień świąt.

2. CO ZA DUŻO, TO NIE ZDROWO, CZYLI SŁÓW PARĘ O UMIARZE

Jeśli w myśl tradycji planujecie spróbować 12 potraw, to zapomnijcie o dokładkach. Porcja barszczu z uszkami, kawałek karpia i parę pierogów – jasne, że tak. Można zapomnieć o diecie na parę dni, ale należy zrobić to z rozsądkiem: śniadanie i kolację zjadamy zgodnie z ułożona dietą, a na podwieczorek i obiad będą świąteczne smakołyki, oczywiście serwowane z umiarem.

3. UWAGA NA TŁUSZCZ

Darujcie sobie wszystko co zawiera ogromne ilości majonezu, czyli znane sałatki, a także pierogi smażone i schabowy. Wybierajcie pieczenie i pierogi gotowane oraz sałatkę z gęstym jogurtem.

4. ASERTYWNOŚĆ

Tak, to jest z pewnością ta cecha, której nam brakuje albo nie wyćwiczyliśmy jej u siebie jeszcze wystarczająco. Ile razy słyszeliście od bliskich znajomych lub rodziny słowa:

– jak to, nie spróbujesz, tyle się napracowałam, a Ty wybrzydzasz,
– święta są raz do roku, nic Ci się nie stanie jak raz zjesz więcej,
– przecież masz już męża, nie musisz się starać,
– jesteś szczupła, nie wiem czego jeszcze potrzebujesz, weź skosztuj wszystkiego
i wiele, wiele innych.

Brzmi znajomo? Myślę, że tak….Pytanie do Ciebie: Walczysz o sylwetkę dla siebie czy dla otaczającego Cię świata? To Tobie na tym zależy czy innym? Jeśli to jest Twój cel, to zrób wszystko, aby ci wszyscy „dobrzy” doradcy nie byli górą.

5. RUCH

Krótki trening rano, czyli lekka przebieżka, fitness, siłownia to bardzo dobry pomysł. Jeśli macie dużo pracy w wigilijny dzień, to po wieczerzy odejdźcie od stołu i zaliczcie krótki spacer: z reguły w święta gubi nas ciągłe przesiadywanie przy suto zastawionym stole. W ten sposób przyspieszysz metabolizm i od razu poczujesz się lepiej, a przecież krótki spacer nikomu jeszcze nie zaszkodził.

6. SŁODKIE NAPOJE – NIE TYM RAZEM

Napoje gazowane, słodkie kompoty (popularne podczas świąt), soki z kartonów tylko niepotrzebnie podwyższą bilans kalorii. Choć zawierają ogromne dodatki cukru i konserwantów, są częstym gościem na naszych stołach. Szklanka napoju kolorowego gazowanego może dostarczyć nawet ponad 100 kcal, a napoje alkoholowe w połączeniu z ogromną kolacją mogą wiązać się ze spożyciem nawet kilku tysięcy kalorii (i to w ciągu jednego posiłku).

Podsumowując, cieszcie się czasem wolnym i świętami, rodzinną atmosferą i pięknymi zapachami w kuchni. Jeśli tylko nie przesadzicie z ilością jedzenia i zastosujecie się do powyższych rad, jestem pewna, że Wasza waga na tym nie ucierpi, a i Wy nie poczujecie się jak OBCY pośród rodziny niebędącej na diecie.

Źródło zdjęć: unsplash.com